Hayama Takumi-kun - 2017-03-07 23:16:10

Niedzielne poranki różniły się od innych tym, że trwały nieco dłużej, niż reszta, zaczynały się nieco później, niż reszta i przede wszystkim były witane z przyjemniejszą dla człowieka lekkością. Bo czym się można zamartwiać w dzień wolny od zajęć lekcyjnych i nudnych wykładów? Niedziela była czasem, podczas którego uczniowie mogli w pełni rozwijać swoje pasje i zainteresowania lub odrzucić wszelką edukację na bok i najzwyczajniej odpocząć, a co za tym idzie - później wstać.
Takumiemu również niespecjalnie śpieszyło się do wyjścia z łóżka, pomimo tego, że godzina na zegarku zbliżała się już do południowej. Nie spał jednak, tak jak należałoby założyć. Jedynie leżał, wpatrzony w sufit. Nigdy nie potrafił spać aż tak długo i fhociaż wieczorem poduszka kusiła swoją miękkością, teraz zdawała się dziwnie twarda i niewygodna, zupełnie jakby jego współlokator podmienił pościel w środku nocy. Misu, jak zwykle, nie było w sąsiednim łóżku, zawsze kładł się później i zawsze wstawał pierwszy i to najczęściej wtedy, kiedy Hayama był gdzieś w trzeciej fazie snu. Czasem zastanawiało go dlaczego chłopak budził się tak wcześnie i dokąd się wtedy wymykał, jednak wydarzenia sprzed kilku dni nasuwały mu pewne podejrzenia.
Dziwnie było spać w pustym pokoju. Nie słyszeć oddechu drugiej osoby, nie widzieć jej tuż obok, nie wyczuwać jej obecności. Zmiana współlokatora, chociaż bezsprzecznie konieczna, zabolała chłopaka bardziej, niż wszyscy zakładali. Co prawda nie miał o Aracie żadnego złego słowa, jakżeby śmiał!, jednak to już nie było to samo. Chciał zasypiać i budzić się przy kimś innym. Przy kimś, kto znalazł w sobie dostatecznie dużo uporu, aby przekonać go do ludzi, do świata i... do siebie samego. Przy kimś, dla którego Takumi był w stanie się zmienić. Zwalczył własne słabości, udowodnił, że jest warty uwagi i czuje tak samo, jak każdy inny człowiek. Czasami odnosił wrażenie, jakby los się z nimi bawił, czyniąc bycie razem łatwiejszym, ale i trudniejszym, zależnie od humoru. Pomyśleć, że połączył ich talerz z curry. Pomyśleć, że chłopak tak naprawdę miał nie iść na stołówkę tamtego dnia. Zbyt przerażony tłumem uczniów przy stolikach, miał zostać w pokoju i tam przeczekać godzinę szczytu. Gdyby tak wtedy zrobił, prawdopodobnie nigdy nie poznałby Gii albo przynajmniej nie nawiązał z nim żadnego bliższego kontaktu. Jeśli istniało coś takiego jak przeznaczenie, był nim właśnie talerz z curry. Zamknięty futerał na skrzypce, portfel upadający na podłogę i sala koncertowa. Jeśli istniało przeznaczenie, poznał je tu, w Shidou.
Przestań o tym myśleć, Hayama... pora wrócić na ziemię. Chociaż niewyspany, był jednak szczęśliwy. Późny poranek zamienił się we wczesne południe, a on był z najcudowniejszym chłopakiem na świecie, z którym miał nadzieje niedługo się zobaczyć. Wakacyjna przerwa ciągnęła się niemiłosiernie, a on chyba nigdy wcześniej nie wyczekiwał powrotu do szkoły tak bardzo, jak w tym roku. Z tą myślą w głowie Takumi podniósł się do pozycji siedzącej, po czym powoli zsunął się z łóżka. Przebranie piżamy nie zajęło mu już tak długo i po kilku minutach nasz chłopaczek był gotowy na powitanie nowego dnia i wszystkiego, co za sobą ów dzień przyniesie.

saki giichi - 2017-03-25 11:21:47

Sobotni wieczór, gdzieś w USA zaczynało wiać chłodem.
Może ktoś zacząłby wyciągać swetry i panikować przez opóźniony lot, ale...nie on.
Nie Saki Giichi.
Wpatrywał się w niebo za szybą tak, jakby sam zaraz miał polecieć bez żadnego samolotu. Miał po co.
Miał do kogo.
Do najcudowniejszego chłopca na ziemi...jego chłopca.
Uśmiechnął się pod nosem, przypominając sobie twarz ukochanego i westchnął głęboko.
Ciekawe co zrobi, kiedy położy się wieczorem z nim w łóżku dwa dni wcześniej, niż miał być?
W SWOIM NOWYM ŁÓŻKU?
Uśmiech zniknął.
Trochę zabolało.
Oni...dalej powinni ze sobą mieszkać.
No cóż.
Życie?
Ułoży się.
Musi się im ułożyć. Nie ma innej opcji, prawda?
Miał trochę wątpliwości, ale...niebo było takie piękne, a on naprawdę tęsknił za oczami Takumiego.
Leciał.
Słońce chyliło się ku zachodowi.
Słońce zachodziło.
Słońce zaszło.
A jego słońce nadal było tak daleko.
Godziny mijały, a lot wciąż trwał. I jakby miał się już nigdy nie skończyć. 
Nigdy.
N i g d y.
Wylądował.
Wyszedł z samolotu, pobiegł na autobus, z autobusu do pokoju swojego chłopca, a tam...jego chłopiec już wcale nie był jego.
-Oh, Gii...proszę przygotować się do lądowania - przestraszył się, ale, moment...dlaczego Misu każe przygotowywać mu się do lądowania?
Otworzył oczy.
Jak dobrze.
Jak dobrze, to był tylko sen.
Wyciągnął telefon.
Do: Takumi <33
"Połóż się dziś wcześniej. I używaj częściej sms'ów."
Wysłał i zaciągnął się japońskim powietrzem. Tak, to zdecydowanie było coś, czego mu bardzo brakowało.
Nie bardziej niż kogoś, ale zawsze, prawda?
Powoli i spokojnie zaczął iść w stronę szkoły.
To wcale nie jest daleko, a on nie potrzebuje się bardzo spieszyć. I tak jest wcześniej, niż miał być, a Hayama nie zaśnie przecież od razu.
Brakowało mu tego.
Brakowało mu motylków w brzuchu na myśl o szybkim spotkaniu.
Brakowało mu zapachu tego powietrza, widoku tych roślin.
To...to było jego miejsce.
Chociaż z Takumim wszędzie czułby się dobrze.
W końcu dotarł, a słońce już od jakiegoś czasu smacznie spało w morzu.
Odstawił rzeczy w swoim nowym pokoju, wziął prysznic, ubrał się w piżamę i...wyszedł.
Prawie po omacku odnalazł właściwy pokój i nie krępując się wszedł do środka.
Tak jak przypuszczał, tylko jedno łóżko było zajęte.
Cicho zamknął drzwi i wślizgnął się do łóżka swojego śpiącego skarbka.
Objął go, pocałował go w tył szyi i zamknął oczy.
- Dobranoc - wyszeptał bardziej do siebie, niż do niego. Przecież spał.

www.zelixa.pun.pl www.naukiorodzinie.pun.pl www.streetartists.pun.pl www.mibm09.pun.pl www.juupi.pun.pl